Kiedy Leila zobaczyła u swojej koleżanki kulkę z rybą, wpadła jak śliwka w kompot. Trzy dni temu pojechaliśmy więc na Sakkalę, gdzie jest sklep z fauną i do domu trafiła Nana - piękny skalar. Razem z kulką, roślinką i pompką. Ryba normalnie radośnie i wesoło zakceptowała fakt bycia głupkiem i pływania w kulce oraz to, że pomimo iż skalary powinny mieć towarzystwo to klapciasty nos Leili rozpłaszczony o szybe jej wystarczył. Żeby oddać to iż jesteśmy nad morzem a nie w betonowej dżungli, do akwarium po wygotowaniu trafiło kilka muszli, koralowców i kamyczków. I wtedy Nana prawie odeszła z tego świata w trybie jednodniowym.
Po raz pierwszy zastanawiałam się czy nie zrobić temu rybu usta usta czy coś. W sekundę przejrzałam emergency w googlach pod tytułem
"Ryba pływa na boku z wytrzeszczem i nie odpowiada na pytania" oraz
"Ryba mówi, że nic nie może mówić bo leży do góry brzuchem i wdycha bombelki powierzchniowe"
Jak się okazało muszle wytwarzają nie takie PH i utwardzają wodę więc nasze zapendy estetyczne o mało nie pozbawiły nas głównego gościa.
W sekundę znalazłszy się z kulką w łazience, przez 4 godziny zmieniałam rybie wodę i pompowałam jej tlen pompką. Ryba zasypiała a ja ją budziłam. Około 3 rano kiedy Nana leżała już do góry brzuchem i unosiła się na bomblach, dałam za wygraną i poszłam spać.
Kiedy dzisiaj rano zrezygnowana powlokłam się aby wyjąć trupka z kulki, okazało się, że skalar żyje, pływa i mówi, że ma za pusto.
No to jej UMEBLOWAŁAM
w końcu robię w nieruchomosciach co? :)