Translate

Showing posts with label Egyptian Children. Show all posts
Showing posts with label Egyptian Children. Show all posts

April 11, 2013

O urodzie słów kilka... tatuaże z henny - ulotne jak chwilka :)


Kiedy w 2007 po wyjściu ze szpitala w Hurghadzie, zmarnowana po operacji malowałam swoje dłonie do ślubu nie przypuszczałam, że kiedy wrócę do Polski wszyscy będą mi się przyglądać jakbym była jakimś dziwakiem.
Z drugiej strony zawsze czułam się trochę nie z tej bajki a moi przyjaciele określają mnie jako postać z kreskówki. Zwłaszcza wtedy kiedy wyglądam jak mój avatar nosząc grzmoty i warkocze :)


Każdy by się czuł jak kreskówka gdyby jego świadkiem na ślubie był jakiś taksówkarz i jego kolega Kanadyjczyk co akurat stał na schodach a co ich pierwszy raz na oczy widziałam. No dobra.

 photo gbtransparent.gif
Ale dzisiaj nie o wariatach z Kairu tylko o cudownej sztuce zdobienia ciała, która swoje korzenie ma w starożytnym Egipcie i Indiach. Te dwie kultury z dwóch krańców świata przenikają się wzajemnie i jest to o tyle niezwykłe, że zarówno jedna i druga wykształciły w sobie podobne jeśli chodzi o kobiety style dbania o urodę i włosy / np Daburamla czy oliwki Vatika/ , ale również biżuterię i ozdoby / które oczywiście po prostu uwielbiam. Zwłaszcza matha patti, wszelkiego rodzaju kucci tikka itepe/

Poniższa galeria która sobie tu akurat wklejam zawiera też pewna małą niespodziankę, którą zaklajstrowałam ze względu na nieletnich.

Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
W Egipcie sama zajmuję się tatuażani na dłoniach, więc jeśli któraś z Was zawita do mnie w gości, będzie mogła wyjść "Umalowana"
O całym komplecie biżuterii, abayach i perfumach nie wspomnę.

Pozdrawiam! Lea








January 19, 2013

Siostrzyczki

... Qorna. Epicentrum rodziny i epicentrum spotkań. Każda osoba wracająca czy nadjeżdżająca jako świeży przybysz witana jest wesołymi okrzykami dzieci, które choć na chwilę moga uczepic się zderzaka samochodu. Czterolatki a nawet trzylatki chadzają swoimi drogami. Bez uczucia strachu, że ktoś zabierze, ukradnie, skrzywdzi...

Oczy matek, ciotek - czujne i wiecznie śledzące ogarniają wielkie stado przedszkolaków, które same uczą się życia i tego jak wywalczyć własną pozycję, obronić swoje zdanie czasem krzykiem, czasem pięścią, czasem za pomocą kępy wyrwanych włosów.

I kiedy tak patrzę na Wolne Dzieci, żal mi tych zamkniętych w betonowych blokach, zamkniętych na placach zabaw. Tu nie chodź, tam nie idź, nie odzywaj się do ludzi, nie wolno, niebezpiecznie, pamietaj że ktoś cię może zabrać, skrzywdzić, obrazić...

Dzieci wychuchane w swoich różowych pokoikach z lapotopami, playstation, którym poświęcają godziny czasu, podczas gdy rodzice zmęczeni po miejskim korku maja swoje zajęcia - niekoniecznie związane z dzieckiem.




I przypomina mi się moje dzieciństwo kiedy matki z balkonów krzyczały, że Dobranocka, że Koziołek Matołek z Bolkiem i Lolkiem i Kolargolem, Mają, Guciem i Brombą.
Przypomina mi się jak wracaliśmy z podwórka bez strachu - podrapani, brudni, czasem ze śliwka pod okiem - wywalczoną w solówach. Szczęśliwi bez swoich różowych pokoików i elektroniki, która zastąpiła dzisiaj nianie, opiekunki, rodziny.

Kiedy stado trzylatek dociera do domu po całym dniu łażenia po opłotkach, sąsiadach, gościnach. Potargane, z glutem wiszącycm u nosa. Głodne czasem, z trofeum w postaci trzciny cukrowej obgryzionej z każdej strony do "kości"... tak sobie myślę, że jako mama wolę tą moją Leilę w Qornie niż w Warszwie zamkniętą w betonowej klatce z paniami od 8.00 do 17.00

I tylko wieczorem kiedy siostrzyczki zjedzą kolację pozwalam im być księżniczkami z bajki, elfami i całą resztą która w laptopie moim siedzi a Disney wyprodukował.

Chociaż z tego co widzę mogłyby się bez tego obejść smakiem :)

Uściski!
Lea