Translate
Showing posts with label Egyptian Children. Show all posts
Showing posts with label Egyptian Children. Show all posts
April 29, 2013
April 11, 2013
O urodzie słów kilka... tatuaże z henny - ulotne jak chwilka :)
Kiedy w 2007 po wyjściu ze szpitala w Hurghadzie, zmarnowana po operacji malowałam swoje dłonie do ślubu nie przypuszczałam, że kiedy wrócę do Polski wszyscy będą mi się przyglądać jakbym była jakimś dziwakiem.
Z drugiej strony zawsze czułam się trochę nie z tej bajki a moi przyjaciele określają mnie jako postać z kreskówki. Zwłaszcza wtedy kiedy wyglądam jak mój avatar nosząc grzmoty i warkocze :)
Każdy by się czuł jak kreskówka gdyby jego świadkiem na ślubie był jakiś taksówkarz i jego kolega Kanadyjczyk co akurat stał na schodach a co ich pierwszy raz na oczy widziałam. No dobra.

Poniższa galeria która sobie tu akurat wklejam zawiera też pewna małą niespodziankę, którą zaklajstrowałam ze względu na nieletnich.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
W Egipcie sama zajmuję się tatuażani na dłoniach, więc jeśli któraś z Was zawita do mnie w gości, będzie mogła wyjść "Umalowana"
O całym komplecie biżuterii, abayach i perfumach nie wspomnę.
Pozdrawiam! Lea






















Tags:
Egipt,
Egypt,
Egyptian Children,
GrossBoss,
Henna Tatoo,
Indie,
LeaMun,
Tatuaż z henny,
Wedding
January 19, 2013
Siostrzyczki
... Qorna. Epicentrum rodziny i epicentrum spotkań. Każda osoba wracająca czy nadjeżdżająca jako świeży przybysz witana jest wesołymi okrzykami dzieci, które choć na chwilę moga uczepic się zderzaka samochodu. Czterolatki a nawet trzylatki chadzają swoimi drogami. Bez uczucia strachu, że ktoś zabierze, ukradnie, skrzywdzi...
Oczy matek, ciotek - czujne i wiecznie śledzące ogarniają wielkie stado przedszkolaków, które same uczą się życia i tego jak wywalczyć własną pozycję, obronić swoje zdanie czasem krzykiem, czasem pięścią, czasem za pomocą kępy wyrwanych włosów.
I kiedy tak patrzę na Wolne Dzieci, żal mi tych zamkniętych w betonowych blokach, zamkniętych na placach zabaw. Tu nie chodź, tam nie idź, nie odzywaj się do ludzi, nie wolno, niebezpiecznie, pamietaj że ktoś cię może zabrać, skrzywdzić, obrazić...
Dzieci wychuchane w swoich różowych pokoikach z lapotopami, playstation, którym poświęcają godziny czasu, podczas gdy rodzice zmęczeni po miejskim korku maja swoje zajęcia - niekoniecznie związane z dzieckiem.







I przypomina mi się moje dzieciństwo kiedy matki z balkonów krzyczały, że Dobranocka, że Koziołek Matołek z Bolkiem i Lolkiem i Kolargolem, Mają, Guciem i Brombą.
Przypomina mi się jak wracaliśmy z podwórka bez strachu - podrapani, brudni, czasem ze śliwka pod okiem - wywalczoną w solówach. Szczęśliwi bez swoich różowych pokoików i elektroniki, która zastąpiła dzisiaj nianie, opiekunki, rodziny.
Kiedy stado trzylatek dociera do domu po całym dniu łażenia po opłotkach, sąsiadach, gościnach. Potargane, z glutem wiszącycm u nosa. Głodne czasem, z trofeum w postaci trzciny cukrowej obgryzionej z każdej strony do "kości"... tak sobie myślę, że jako mama wolę tą moją Leilę w Qornie niż w Warszwie zamkniętą w betonowej klatce z paniami od 8.00 do 17.00
I tylko wieczorem kiedy siostrzyczki zjedzą kolację pozwalam im być księżniczkami z bajki, elfami i całą resztą która w laptopie moim siedzi a Disney wyprodukował.
Chociaż z tego co widzę mogłyby się bez tego obejść smakiem :)
Uściski!
Lea








Oczy matek, ciotek - czujne i wiecznie śledzące ogarniają wielkie stado przedszkolaków, które same uczą się życia i tego jak wywalczyć własną pozycję, obronić swoje zdanie czasem krzykiem, czasem pięścią, czasem za pomocą kępy wyrwanych włosów.
I kiedy tak patrzę na Wolne Dzieci, żal mi tych zamkniętych w betonowych blokach, zamkniętych na placach zabaw. Tu nie chodź, tam nie idź, nie odzywaj się do ludzi, nie wolno, niebezpiecznie, pamietaj że ktoś cię może zabrać, skrzywdzić, obrazić...
Dzieci wychuchane w swoich różowych pokoikach z lapotopami, playstation, którym poświęcają godziny czasu, podczas gdy rodzice zmęczeni po miejskim korku maja swoje zajęcia - niekoniecznie związane z dzieckiem.







I przypomina mi się moje dzieciństwo kiedy matki z balkonów krzyczały, że Dobranocka, że Koziołek Matołek z Bolkiem i Lolkiem i Kolargolem, Mają, Guciem i Brombą.
Przypomina mi się jak wracaliśmy z podwórka bez strachu - podrapani, brudni, czasem ze śliwka pod okiem - wywalczoną w solówach. Szczęśliwi bez swoich różowych pokoików i elektroniki, która zastąpiła dzisiaj nianie, opiekunki, rodziny.
Kiedy stado trzylatek dociera do domu po całym dniu łażenia po opłotkach, sąsiadach, gościnach. Potargane, z glutem wiszącycm u nosa. Głodne czasem, z trofeum w postaci trzciny cukrowej obgryzionej z każdej strony do "kości"... tak sobie myślę, że jako mama wolę tą moją Leilę w Qornie niż w Warszwie zamkniętą w betonowej klatce z paniami od 8.00 do 17.00
I tylko wieczorem kiedy siostrzyczki zjedzą kolację pozwalam im być księżniczkami z bajki, elfami i całą resztą która w laptopie moim siedzi a Disney wyprodukował.
Chociaż z tego co widzę mogłyby się bez tego obejść smakiem :)
Uściski!
Lea








Tags:
Dom w Egipcie,
Egipt,
Egiptian house,
Egypt,
Egyptian Children,
Leila,
Qorna,
Upper Egypt
Subscribe to:
Posts (Atom)