Translate

August 18, 2012

Uhm... tak między nami. Poznałam dziś Chiny z Indiami :)

Kiedy myślę o modzie, zawsze widzę to, co najpiekniejsze jest z każdej kultury, z każdej chwili i z każdego miejsca, które chciałabym odwiedzić i poznać. I chociaż moje życie teraz kręci się wokół kursu pilota i rezydentury, dzięki któremu mam nadzieję znaleźć pracę w Egipcie, wiem, że kiedyś jeszcze będę miała możliwość zabrać siebie i grupy wszędzie gdzie tylko będę mogła i chciała. Kultury różnych krajów zawsze szalały mi w głowie a i w mojej szafie tudzież :)

Kiedy dostałam tą chińską tunikę od Ikarusa, mój błędnik wykręcił sie najpierw na Daleki Wschód, w stronę słońca i wielkiego muru, potem na Daleki Wschód pachnący hinduskim kadzidłem  i tak powstał miszmasz, który widzicie poniżej. Długachna szarfa, którą sobie zamotałam w pasie pochodzi z SH i należała chyba do jakiegoś smokingu, buty odwędrowały radośnie i porzuciły Lisabeth Salander z Millenium a torbę jak widać można nosić inaczej niźli tylko naramiennie lub w ręku, gdzie setkami ostatnio atakują nas kopertówki do tenisówek na przykład. Circle Lenses widzieliście już na blogu i bardzo je lubię zwłaszcza przy takich okazjach bo mają 1,5cm średnicy więc mozna powiedzieć, że oczy wyszli mi za uszy normalnie :)

Najpiękniejszym miejscem jakie znam w okolicy, które ugościło nas wspaniałą kuchnią a przy okazji prezencją jest restauracja Mandaryn . Po zdjęciach zasiadłyśmy z Karusią na werandzie otoczone śpiewem kanarków, pięknymi meblami, zastawione zastawą i dosłownie pożarłyśmy pierożki z krewetkami i szpinakiem co ich było za mało, za to smakowały nadobnie.
Bo Mociumpanie kuchnie Mandaryn ma znakomitą i nawet Magda Gessler byłaby o piętnaście centrymetrów grubsza w pasie :)))
Enjoy.