Translate

August 2, 2012

Cairo

Jeśli ktoś zapyta mnie czego nie lubię w Egipcie to na myśl przychodzi mi tylko jedno. Miasta Wampir - Kairu. 15 milionowa osada ze swoimi sześciopasmowymi zakorkowanymi ulicami, z wiecznym hałasem, smrodem i smogiem, który oblepia cię od stóp do głów.
Miasta, które nazwałam wampirem, bo od pierwszych sekund wyciąga ze mnie energię i wszystkie dobre uczucia. To tak jakby ktoś nagle przełączył cię na inny kanał.

Gdyby Kair mógł być kobietą to tylko sukubem. Być może pięknym, ale takim, którego ma się ochotę szybko opuścić i zapomnieć.

O ile Luxor - miasto pachnące perfumą i kupą / to z racji mnóstwa dorożek a i wytwórców pachnidła wszelakiego/ uwielbiam, tak Kair ze swoim centrum, wrzaskiem, poganiaczami turystów przy piramidach, grożnych, wąsatych, upierdliwych, niegrzecznych osobników siłą wsadzających cię na konie, wielbłady, osły, wchodzących w kadr twojego życia, normalnie po ludzku nie lubię.

W Kairze czuję się bardzo malutka.

I tylko kiedy usiądę na chwilę w małym coffeeshopie przy małym stoliczku, ze swoja małą kubają herbaty, mogę tak na prawdę popatrzyć na nie z boku a nie od środka czując się jak w oku huraganu.

Zdjęcia powstały w 2007 roku i myślę, że uwielbiam te zdjęcia.
Zatytułowałam je Dakika Min Hayat El Medina co oznacza Minutę z życia miasta
i właśnie w 60 sekund powstała ta sesja.
Pozdrawiam,
Lea