zanim zmienio buty informuję, że niniejszy post nie ma na celu poniżenia, obrażenia lub ośmieszenia organizatorów WFW, lecz pewne zjawisko, które zalewa nasz kraj w tempie gadżetów rozdawanych za lajki na FB
Zgodnie z obraną drogą czyli plemennym eklaktyzmem z dżungli, własnie dzisiaj musiałam założyć swój cudowny naszyjnik Masajów wykonany w Kenii. Pokazywałam Wam go na Instagramie. Jestem w nim kompletnie zakochana i zamiast wskoczyć w zaspę z nagimi ramionami otoczona kłębami pary wodnej unoszącej się z mych MODNYCH UST, oraz z naturalnym błyszczykiem na ustach WYDOBYWAJĄCYM SIĘ Z MOJEGO NOSA, wlepiam Wam piątek bez krawata w stylu Ludzia Nikona.
Porcięta moje przeszły juz wiele / myslę, że można je porównać do dezerterów z operacji Pustynna Burza, bo na niejednej pustyni się czochrały. Butki obutki EBUG-i GRZMOTY dodają moim nędznym 161 centymetrom wzrostu i niepomiernie wywołują salwy śmiechu kiedy maszeruję na drugą stronę biurowca na obiad. Chodzi się w nich bowiem tak, że całą drogę muszę uważać aby się nie wGRZMOcić. Więc widowisko jest.
Część z tego co mam na sobie zabieram jutro do Soho na Fashion Weekend więc będzie dużo zabawy jak się wpierdaczę przed tłumem wylansowanych do niemożliwości blogerek, prasy i innych tam Swagów z fuckami na czapkach. A muszę te Grzmoty założyć, żebym w ogóle coś zobaczyła z pokazów.
Zabieram ze sobą też pomoce naukowe, które pokaże w relacji. O ile upadając nie rozwalę Nikona.
Zara nawlepiam jeszcze cotygodniowo relancję Instagramowo, bo HAMZY w uszach są przezagjebiaszcze i jak kto chce to do końca kwietnia wysyłam je z Polski :))
Kiedy myślę o modzie, zawsze widzę to, co najpiekniejsze jest z każdej kultury, z każdej chwili i z każdego miejsca, które chciałabym odwiedzić i poznać. I chociaż moje życie teraz kręci się wokół kursu pilota i rezydentury, dzięki któremu mam nadzieję znaleźć pracę w Egipcie, wiem, że kiedyś jeszcze będę miała możliwość zabrać siebie i grupy wszędzie gdzie tylko będę mogła i chciała. Kultury różnych krajów zawsze szalały mi w głowie a i w mojej szafie tudzież :)
Kiedy dostałam tą chińską tunikę od Ikarusa, mój błędnik wykręcił sie najpierw na Daleki Wschód, w stronę słońca i wielkiego muru, potem na Daleki Wschód pachnący hinduskim kadzidłem i tak powstał miszmasz, który widzicie poniżej. Długachna szarfa, którą sobie zamotałam w pasie pochodzi z SH i należała chyba do jakiegoś smokingu, buty odwędrowały radośnie i porzuciły Lisabeth Salander z Millenium a torbę jak widać można nosić inaczej niźli tylko naramiennie lub w ręku, gdzie setkami ostatnio atakują nas kopertówki do tenisówek na przykład. Circle Lenses widzieliście już na blogu i bardzo je lubię zwłaszcza przy takich okazjach bo mają 1,5cm średnicy więc mozna powiedzieć, że oczy wyszli mi za uszy normalnie :)
Najpiękniejszym miejscem jakie znam w okolicy, które ugościło nas wspaniałą kuchnią a przy okazji prezencją jestrestauracja Mandaryn . Po zdjęciach zasiadłyśmy z Karusią na werandzie otoczone śpiewem kanarków, pięknymi meblami, zastawione zastawą i dosłownie pożarłyśmy pierożki z krewetkami i szpinakiem co ich było za mało, za to smakowały nadobnie.
Bo Mociumpanie kuchnie Mandaryn ma znakomitą i nawet Magda Gessler byłaby o piętnaście centrymetrów grubsza w pasie :)))
Enjoy.