Translate

June 27, 2013

Lśnienie, Christine czyli Stephen King is all around me...

Kiedy dwa miesiące temu przeprowadziłam sie do Egiptu, nie przypuszczałam, że wszystko co będzie się działo wokół mnie zamieni się w adaptację powieści mojego ulubionego pisarza.

Od początku czerwca pracuję jako PolishGuestRelationOficer czyli inaczej mówiąc PeGieEr w jednym z najpopularniejszych hoteli w Hurghadzie. Jeśli nie pisałam tak długo to tylko dlatego iz jestem okrutnie zajęta naszymi rodakami, którzy lądują na naszej piaszczystej pustyni, tranferuja sie do hotelu i podlegają od tegożesz czasu mojej opiece i trosce.

Ale to wszystko znacie już z własnych wyjazdów i podróży.

Hotel jest wielki i stary co dla mnie stanowi pewnego rodzaju ekstazę gdyż własnie w tych starych murach, które musze co chwilę usprawiedliwiać dzieją się rzeczy dziwne, dziwaczne i takie które Kinga na pewno by doprowadziły do napisania kontynuacji "Lśnienia"

Zwłaszcza stare księgi gości, które przeglądam z rozkoszą ukazuja mi historię. Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu i rok po roku. Opowieści z krypty powiedziałabym / no ale to tajemnica służbowa sami wiecie.../

Historie są różne. Miłosne, romanse, kryminalne, wypadki, klątwa Faraona...Zdarzały się również zgony i usiłowania zgonu dla osób trzecich.
Pochłaniam te księgi i dopisuję od 4 czerwca własne nowe rozdziały codzienności Prawidłowego Turysty

Teraz musze sie oficjalnie przyznac do zaniechania elektronicznego papierosa. Człowiek bez peta w twarzy jest w Egipcie nieważny. Przynajmniej tak twierdzą wszyscy moi znajomi co rzucili i cały czas rzucają.

Kiedy na zapleczu znalazłam sobie obfity schodek, na którym sobie przysiadam z kawą i Uzależniaczem pojawiła się ona.

Tego dnia wyszłam sobie na 45 stopni odetchnąć od 46 stopni wewnątrz i zobaczyłam ją zaparkowaną przodem do mojego schodka. Stała sobie nadobnie strasząc pordzewiałą maską na ostrym kapciu, z powyginanymi wycieraczkami i gapiła się na mnie. Za nią na murze napis "Emergency Exit"

"Srogo..." - pomyslałam sobie i zapaliłam to co sie najczęściej pali w Egipcie.

Na drugi dzień moja nowa znajoma przywitała mnie rano wyszczerbioną maską. I tak zaczęłysmy się spotykać.

Ponieważ mam kompletnego kręcioła po lekturze hotelowych dowcipów i horrorów nie wiem co mi odbiło ale zagadałam do niej

- Christine...? Ekhem uhm... jeśli mnie słyszysz to że tego ten może dasz mi jakiś znak czy coś?
/rozejrzałam się uprzednio czy nikt sie na mnie nie jopi zza węgła/
Ponieważ nikt się nie jopił, zawinełam się spowrotem do lobby i zapomniałam o sprawie.

Kiedy dwie godziny później poszłam sobie posiedzieć, zza węgła gdzie był MÓJ schodek dobiegł mnie niski pomruk.
Włochy staneły mi dęba na całym ciele.

Christine stała tak jak wcześniej. PUSTA. Spod maski wydobywał się głuchy dźwięk silnika. Przód samochodu znajdował się zawsze jakieś 20 cm od mojej nogi więc nie wiedziałam czy staruszka nagle nie ruszy na mnie i nie rozkwasi mi rozmiaru 36 i moich nowych butków, które Wam objawiłam na Instagramie poniżej.
Wcisnełam się pomiędzy schodek a Christine i z włochami sterczącymi mi na łbie jak szczotka powiedziałam "wystarczy moja duszko. Dziekuję"

To był cyba najbardziej nieprawdopodobny moment w moim życiu /oprócz ognistego palca, który widziałam na niebie pewnego dnia w Qornie/ i chyba znak, że powinnam tu zostać.

Następnego dnia Christine zniknęła a na jej miejscu pojawił się nowy Jeep.

A ja? Piszę dalej swe księgi, naprawiam głowy i serca, klimatyzację, pilnuję wygód.

Tylko, że hotel - mój hotel jest tam na zapleczu. Na moim schodku a nie w przeszklonym lobby, które mieni się kolorami kiedy słońce stoi w zenicie...

Lea