Translate

October 15, 2013

Fraszka mięsna.


Gdyż gotować muszę
to z siebie wymuszę
bo dziś o pulpecie
Napiszę wam,
przecie ...


Przepis na pulpeta w moim wydaniu polega na tym, że kupuję mielone. Potem to mielone z mlaskiem ląduje na talerzu. Otwieram lodówkę. W lodówce leżakują sobie cebule. W siatce z siatki trzeba dodać. Należy wietrzyć cebulę. Taki zwyczaj. Bo cebula nie wietrzona zaczyna wyglądać jak Shrek po ekshumacji.

No to bierę tę cebulę i skalpuję nożykiem pod wodą. Strumień wody ma mieć pół centymentra szerokości. Bo jak ma więcej to cebula sklapuje się sama i mogą przy okazji odpaść tipsy. A tipsy drogie są niezmiernie i do tego francuskie. Ja nie mam ale ja kto ma to dla niego. Trzeba uważać przy skalpowaniu. Oskalpowaną cebulę należy umieścić na plastikowej desce do krojenia. Najlepiej czerwonej. Uważam, że to najbardziej twarzowy kolor. I nie widać posoki jak już zatniesz się w palec. Tak przygotowaną cebulę rżniemy na pół nożem kuchennym za 600 złotych. Zwłaszcza kiedy trenujesz festyn przy gościach należy użyć tego za 600. Jak dziabasz samotnie, możesz użyć zwykłego. Wybór należy do ciebie.

Przerżnąć cebulkę na pół. Potem wbić tipsa w kopułkę celem utrzymania tegoż cebula i udawać kucharza dziabając na oślep raz obok razu. Następnie należy oddzielić odcięte tipsy od posiekanej cebuli i wrzucić sieczkę do miski ( może być czerwona. Pasuje do deski)

Bieremy mięso z talerza i wrzucamy do miski czerwonej. Potem gmeramy ręką nieubraną. Wymieszanie polega na ubiciu miazgi co między palcami ci wycieka. Ściskając mielone z cebulą przenoszę się w odmęty podprogowe celem wmówienia sobie, że właśnie nie wyrywam nikomu bebecha z bebecha. Tak UMIĘŚNIONĄ rękę myjemy pod strumieniem wody o szerokości centymetra. Paznokcie i tak zdekompletowane, więc bez obaw można działać hydrantem. Wytrzeć.

Otworzyć szafkę, wyciągnąć pieprz. Pieprzyć mięso cztery razy średnim otworkiem. Wsadzić rękę. Ubić miazgę.

I tutaj zaczyna się mój problem z mięsem. Bo bułki tartej należy dodać, żeby pulpet był pulpetem. Silna wola stawia mi na szali z jednej strony tartą bułe a z drugiej odwieczne prawo drapieżnika. Bo zawsze tak wurwa. Jak robię 10 pulpetów to wychodzi mi 4 a jak robię 4 to mogę sobie najwyżej w pusty garnek wsadzić łeb.
Połowę zjadam na surowo.

Tak sobie myślę, że jestem jeszcze trochę pierwotna i w przeciwieństwie do koleżanek mogałbym się wyżywić spokojnie w dżungli na przykład lub na sawannie na przykład lub też na pustyni na przykład.

Musiałabym tylko zabrać ze sobą kozik i kilo cebuli.

Uszanowania

Lea