Fashion Fict Faction by LMProduction Part 1.
Fashion Fict Faction by LMProduction Part 2.
(...) kontynuując.... Usteczka, usteczkami, ale jakie mieli włochy! Fryzury zawierające zdechłe zwierzeta, wypchane ptaszki i owoce, turlające się w białych zwojach. To dopiero było coś. Turlały im sie te owoce w sumie tylko czasem, bo zazwyczaj były dolepione na amen do bałej wiechy. Taką wiechę nakładało się sobie na łeb za pomocą drugiego człowieka, który stał na drabince. Potem drugi człowiek pudrował ogólnie. Pudrowanie ogólnie oznaczało polecenie po całości pędzlem z ogona wiewiórki, czyli włosy, twarz i szyja oraz biust. Kamieniczka wyszła!.
Fashion Fict Faction by LMProduction Part 2.
(...) kontynuując.... Usteczka, usteczkami, ale jakie mieli włochy! Fryzury zawierające zdechłe zwierzeta, wypchane ptaszki i owoce, turlające się w białych zwojach. To dopiero było coś. Turlały im sie te owoce w sumie tylko czasem, bo zazwyczaj były dolepione na amen do bałej wiechy. Taką wiechę nakładało się sobie na łeb za pomocą drugiego człowieka, który stał na drabince. Potem drugi człowiek pudrował ogólnie. Pudrowanie ogólnie oznaczało polecenie po całości pędzlem z ogona wiewiórki, czyli włosy, twarz i szyja oraz biust. Kamieniczka wyszła!.
Na końcu oczywiście pieprzono. Pieprzono w wielu miejscach i ostro i grubo i na zapas oraz profilaktycznie. Bo wiecie. Jak modne były białe twarze, to nasze słoneczko nie miało szansy zaróżowić. jak się zaróżowiełeś, nie wpuścili cię na żaden bal - wieśniaku. Poza tym puder przykrywał dzioby po ospie i nierówności cery. Jak kto miał większy problem, to sobie nalepiał tzw. muszkę. Było to coś czarnego wielkości plujki, do tego obłe lub okrągłe. Czarne. Im więcej muszek tym lepiej. Chodzili kurde jak Pany Kleksy. Te arystokraty.
W ramach mody wymyslili równiez coś innego. Maski antysłoneczne. Takie maski nosili se sami na kijku, albo ktoś im nosił. Ja bym wolała nosić sama, bo jeszcze zdeptałabym służącego, albo by sobie twarz rozwalił o drzewko, jakby szedł tyłem, przed nim maska, za maską moja tapeta a za tapetą ja.
Na początku XVII wieku wymyslono jeszcze lepsze dziwy. Znaczy nie te no... kobiety lżejsze od reszty, tylko dziwne gadżety. Nazywały się krążki wypełniające i wsadzało się je sobie w policzki. Im kto miał lepiej wypchaną gebę i większą fryzurę, tym lepiej. Wyższe sfery chodziły więc już z padliną na głowie, wielką poduchą na tyłku, talkiem na twarzy, muszką pod okiem i gębą wypchaną jak u chomika. Istny lans!
Teraz to mamy dobrze. Nie wyobrażam sobie gadania z Klientem siedząc na półmetrowym jaśku, z włosami wczepionymi w lampę sufitową, zapruszonym okiem, muszką pływającą w herbacie, bo mi sie odkleiła i gadką przypominającą bezzębną staruszkę. Glamiaca Redakcja byłaby conajmniej niezrozumiała dla owego Kienta i nic by nie sprzedała. Dobrze, że dzisiaj mogę łazić w butach jak czomolungmy, pleść warkoczęta i nosić męskie spodnie oraz posiadać męża oraz żonę. Czuję się komfortowo. Bardzo nawet. Poza tym mój rozmiar Ą nie pozwala, żeby go wysadzić z fiszbin i upudrować na biało. Tu musze przyznać, że czuję się niezbyt komfortowo. Ale o tym kiedy indziej. Chociaż w sumie już się wyżalałam w imieniu zaliczek na kobiety. Teraz sobie już pójdę, a w kolejnym odcinku omówię czasy bardziej współczesne, kiedy kobiety zrzucały masowo gorsety, aby byc płaskie jak tylko może być płaska klatka kobiety.