Dzisiaj drodzy Państwo zajmiemy się nadpobudliwością i genami. Jako osoba nadpobudliwa wszechstronnie mogę tu sumiennie stwierdzić, że doświadczenie posiadam niemałe. Jak kto czytał o Demolce to czai. Jak kto nie czai tym lepiej. Bo to wiecie taki test jest. Czy Nowy napisze do Admina o łamanie praw ludzi przez jakąś naćpaną grzybami i prozakiem straszą panią o inicjałach LM i o przymusowe skierowanie mnie na oddział dla warzyw.
W sumie to było by ciekawe. Takie poprzebywanie w kaftanie. Nie musiałabym się martwić o wyrko. Mogłabym spać na stojąco z gębą opartą o ścianę. A po wstępnej analizie przeniesiono by mnie do sali ogólnej gdzie wspólnie z Panem Władkiem - seryjnym mordercą o 4 osobowościach zastaszalibyśmy tych z depresją maniakalną.
Dobra.
Problemu tu w sumie nie widzę, bo człowiek ssakiem jest i basta. Do tego z pewnością zawiera elementy DNA owadów i innych takich. Ślipię w ten telewizor i ślipię i dochodzę do wniosku, że w sumie to wszystko w normie. No bo patrzcie. Trzeba po prostu wyłapać kto jakie geny od Darwina w spadku dostał.
Przykład.

Dobra
Weźmy tera na ten przykład takiego mrówka. Mrówek został uhodowany ze jajka przez łysą ciotkę co go w zębach nosiła z dziury do dziury. Jedyne co wyrosło mrówkowi to wielka gęba. Z tyłu normalnie łyso! Całe życie mrówka oparło się na żarciu sików mszycy co ją ciotki hodowały na krzaczku obok mrowiska, na noszeniu papierków od lizaka Chupa-Chups i biciu czarnych. Albo rudych. Albo zależy jaka rasa podeszła za blisko. No i znowu te geny. Mrówek co nigdy nie pociupciał i chyba nawet nie wiedział co to znaczy, a matki tez nigdy nie widział bo albo jajo było za mętne albo go umieścili w dziurze dwa kilometry od Królowej to dopiero miał przechlapane.
Teraz też spotyka się takich z wielką mordą bez penisów. Są to albo kastraci albo kulturyści. Wybierzta kogo chceta. Z jedną różnicą. Kastrat jak go bić nie wrzeszczy "Nie po jajach!" Panu Lwu Starowiczowi już podziękujemy. Sami sobie poradziliśmy.
Dobra
Weźmy takiego pająka. Całe życie się czai. Całe życie się normalnie kurna szykuje, żeby tylko nie zejść "przed"

Idzie... idzie.... dryndoli tą siecią... dryndoli jedną niteczka... drugą niteczką.... o!... jakaś Czomolungma! A nie... to nie Czomolungma! To jego żona...
Żona siedzi se na środku. Naokoło narozwalane normalnie całe wyposażenie spiżarni. Po lewej suchy komar ( dobrze, że nie Zenek

To może już pożegnajmy pajączka, bo pajączek właśnie zawisł w torbie lekko na północ. To zupełnie jak jeden znajomy. Pan Tadek. Osobnik wątłej postury. Mikrej wręcz. Zanim spóźniony lekko wszedł porządnie na chatę ( już nie mówiąc o wejściu na małżonkę), jego 100 kilowa obła żona zerwała się z sofy made by IKEA rozrzucając chipsy, paluszki i orzeszki solone i teraz pan Tadek leżakuje ze wstrząsem pourazowym na Banacha. Niby miał z czym tak do i na nią wejść, ale zanim porządnie zaczął musiał skończyć. Nie wiem czy w ogóle kiedyś mu się udało. Szkoda Tadka, bo to fajny chłopak był...
Dobra
Desant przysługuje dowolnej ilości żuczków i kto pierwszy, ten lepszy - włączając w to żuczkowe płci damskiej. Gnojarek łapie się za spiżarnię, odwraca tyłem i zaczyna robotę. Najje się potem - jak już uprowadzi żonę. Macha temi nogami jakby mu mieli z tyłka odpaść. Dopóki nie padnie. W tym czasie Gnojarkowe siedzą na kupie, jedzą i się gapią. Po wykonaniu średniej wielkości kulki, żuczek zaczyna nęcić aż na kulkę wejdzie jedna z koleżanek. W tym momencie zaczyna swierdalać w obrotach ( bo nie mogę napisać w podskokach chociaż bym chciała). Przylepiona z boku przyszła żona kręci się jak pierścień na Saturnie. Ale to jeszcze nie koniec. Bo żuczek nie dość, że leci z kulką to po marginesach daje! Powiększa swój majątek i camping żony. W pogoni za nim lecą inne żuczki, które koniecznie chcą zrzucić Gnojarkową z kupy i przejąć kulkę kolegi.
Analogia nie słabizna ekhe! Ileż to chodzi wokół takich Gnojarkowych, które tylko na gotowe i to najświeższej jakości chcą sie załapać. Jak się uczepią twojego dobytku pazurami to nie puszczą. Zazwyczaj są piękne, młode i noszą białe kozaki oraz różowe bluzeczki z cekinami. Z napisem "bejbe" albo "love" Ponieważ w Warszawie nie można mieszkać na campingu, szukają takich żuczków z peletonu co harują od rana do wieczora i zagnieżdżają im się pod dachem, gdzie w kącie stoi pełna lodówka i kręci się niezłe imprezy od 7.00 do 22.00. Dopóki zjebany żuczek nie wróci z pracy. Przynajmniej jest dumny, że udało mu się złapać taką fajną sztukę.
Dobra.
Nie tylko robaczki świadczą o naszym pochodzeniu. Wszędzie gdzie nie spojrzę to albo ktoś kogoś zjada, albo ktoś komuś wybija zęby w walce o terytorium. Takich jest najwięcej. Począwszy od przedszkola, gdzie walisz w łeb Józia, żeby ci oddał Lorda Vadera, poprzez podstawówkę, gdzie walisz w łeb Józia, żeby ci dał odpisać matmę i kroisz forsę na narkotyki, po życie dorosłe, kiedy walisz w łeb Józia, bo jest inny niż ty. Mniejszy, chudszy, biedniejszy.
Zemsta Matki Natury?
Nie wiem. Wiem tylko, że czasem niektórzy z nas chcieli by mieć 2 milimetry długości
Z wyrazami
Redakcja