Kiedy otwieram gazetę tygodniową pod tytułem Vivagala oczom moim nierzadko ukazują się torsy. Torsy męskie dokładnie. Torsy gładkie jak atłas. Jak jedwab gładkie. Torsy wydepilowane znaczy. Ileż to razy usiłowałam wyobrazić sobie jak wyglądać musi wizyta kolegi w salonie. Lub też jak kolega robi to sam sobie przed lustrem w łazience. Bo wiecie. Gęba gębą ale golenie klatki, pachy czy innej części typu noga jest dla mnie niepojęte.
Nie znaczy to oczywiście, że Redakcja – Matka Natura ma w okolicach kępy obfite. To jest ściśle tajne. Natomiast widok Józka, Stanisława czy innego tam Bartłomieja studenta marketingu i zarządzania, siedzącego na wannie i usuwającego do bikinii aby modnym i trendy być, zawsze wydawał mi się bardzo interesujący. Albowiem świat zachodu przywiał do nas modę na ciało gładkie męskie. No i weźmy takiego dla przykładu Józefa.. Józef robi to za pomocą akcesoriów dobrze już znanych. Czyli maszynki jednorazowej i pianki do golenia.
Najpierw nakłada piankę na prawą dłoń. Potem klepie się pod lewą pachą. Potem bierze tego Dźileta i jedzie. Jedzie...jedzie... Łyso Znaczy jest dobrze. Następnie nakłada tę pianę na lewą dłoń. Potem klepie się pod prawą pachą. Jedzie....jedzie...Zajechał. Bo Józek praworęczny jest wiecie i głupio mu prosić kolegę z akademika o pomoc. Głupio, bo łazienka wspólna i tego... i może być posądzony. Bierze więc papier toaletowy i przykleja pod te prawą pachę. Rad nierad zabiera się za nogi. Oooooooo... tutaj już gorzej. Bo i kostki są jakieś takie kwadratowe i kolana wystają o goleniach nie wspomnę. Józef bardzo uważnie z wywalonym jęzorem dokonuje dekapitacji martwych części włosa i zaczyna dyszeć, bo nijak w rozkroku usiedzieć nie może. Maszynka już dawno zapchana wygląda jak grządka z pietruszką i daje po marginesach jak cholera. Biedny Józek wyciąga więc z kubka maszynkę kolegi z drugiego pokoju i dokańcza kończynę.
Kiedy łyse i wesołe nogi błyszczą radośnie w promieniach świetlówki, nadchodzi czas na klatkę. No i tutaj może proszę państwa ostawię sceny rodem z rotten.com w spokoju, bo odcięty sutek to najmniej krwawy epizod tej historii. Gorzej, że zarost kończy się obok pach a zaczyna cal dalej, gdzie bary Józefa przechodzą w plecy. Plecy suto okraszone genetycznym przekazem z dziada pradziada. Z dziada na ojca i z ojca na Józefa. Zgroza po prostu. Józef wykręca ręce na lewą stronę i smaruje się od tyłu. Potem zgaduje jaka mu wyjdzie fryzura. Wy też zgadnijcie. Na koniec olej do smażenia słonecznikowy, bo nie ma oliwki a to coś do opalania z zeszłego roku pachnie jak skarpety kolegi spod 14-tki.
Ogolony i zadowolony będzie mógł poszpanować co nieco na Warszawiance. Wiem, bo sama widziałam w telewizorze. Nie wiem czy Józka ale był łysy jak nie przymierzając Oleksy. Też Józef. Z tym, że na głowie bo nie wiem czy Oleksy goli pachy o plecach nie wspomnę.
Co tam wrzeszczycie? Że woskiem? Co woskiem? Aaaaaa woskiem żeby Józek sobie wyrwał. No cóż... równie dobrze mógłby urodzić dziecko. To ja może już zacznę ten weekend i zaczekam na transmisję ze studenckich zawodów pływackich na WOT. Może obaczę jakąś ciekawą nieobrobioną twórczość geometryczną w wykonaniu przyszłego menażerra. Ale najpierw ogolę plecy. Pierwszemu co się zgłosi. Albo sobie. Zapisy całą dobę. No to w takim razie właśnie teraz ponownie chyba puenta...
Włochy plecowe najlepiej zdzierać pumeksem
Z wyrazami
GrossBoss