Upper Egipt rządzi się swoimi prawami. Czas stoi w miejscu, dni i tygodnie są nie ważne, a Szczur Biurowy rzucony w środek tej Czasowej Dziury, zamienia się w osobnika, któremu zwisa po jednej dobie o której się obudzi. Tu życie toczy się od 5 rano do 5 rano dnia następnego. Każdy ma swoje zajęcia, każdy robi swoje i nikt nikomu nad łbem nie zwisa z wykresami braku marży handlowej. Człowiek sam sobie zwisa nad głową bo wie, że jak zaśpi to nie zarobi kasy.
Od godziny 5, kiedy w meczecie zaczyna się melodyjna modlitwa, wieś zaczyna tętnić życiem. Rolnicy zbierają się do pracy, kierowcy zbieraja sie do swoich rozklekotanych busików, słońce wychodzi znad druciastych murów, aby strzelić snopem iskier między dziurami w krzywych okiennicach :) Ci, co nie mają rozklekotanych busików tylko już kupili nowe, wsiadają do swoich nowych i NIEROZPAKOWANYCH. Grunt to najdłużej jeździć z plastikiem na siedzeniach. Bo jeszcze się pobrudzą. Potem, jak już zdejmą te plastiki, zaczyna się prawdziwy Egipt czyli PRAWIE NOWY I PRAWIE DOBRY a potem to już z górki :P
Jaszczurki Bors wybiegają spod strzechy na nasłonecznione kamienie. Sąsiedzi otwierają drzwi do patio a kolejne pokolenia albo śpią albo idą siku do hamamu. Dzieci drzemiące pokotem jedno obok drugiego na drewnianych ławach zestawionych razem jak przytulone do siebie króliczki, otwierają jedno po drugim brązowe oczka. A budzik leży gdzieś gdzie słowo MUSZĘ jest najważniejszym wskaźnikiem tego kim jesteś. Budzikom śmierć powiedziałabym.
Qorna, słoneczna, rozszczebiotana śmiechami maluchów senna osada budzi się do życia.
Około 7-8 tętni już życiem. Bazar przy głównej ulicy - stragany z owocami i warzywami, sklepiki z chińskimi dodatkami do kuchni, łazienki, pracownie stolarzy, piekarnia pity, placków, bar z falafelkami, knajpa internetowa, szewc, krawcowa sukien ślubnych, pralnia i Radziel prasowacz, dziesiątki małych pracowni, gdzie wyrabia się figurki, które możecie zobaczyc później w sklepach w całym Egipcie - zaczynają dzień.
Rolnicy, którzy od dziesiątków lat uprawiają trzcinę cukrową, wyjeżdżają na pola. Chmar - ryczący wytwór IHA-A-A kopytny, kłapiąc nożynami i ciągnąc za sobą wózek czyli decha plus ogrodzenie plus dwa koła plus po pracy tona trziny cukrowej lub góra bananów - utrzymują te wielkie rodziny wspólnie z Babą ojcem, co tyra na tym polu od 7 rano do zachodu słońca.
Trzcinę trzeba przetrzebić aby była jak najwyższa a potem powiązać w wielkie snopy zanim się ją zetnie. No i oczywiście nawodnić. Podobnie z bananami. Pole ma być opielone, zryte broną i nawodnione. Każdy kanał dopływowy musi działać, bo jak nie działa to pole umiera. I nie można sprzedać plonów.
Nawadnianie odbywa się wieczorem. Ogromna pompa, którą pokazałam Wam przez chwilę na poprzednim filmie, uruchamiana jest około 16.00 Pompa ta zasysa wodę prosto z Nilu i rozprowadza ją do kamiennych rynien, które dalej wysyłają ją na pola. Dzięki temu około 17.00 można sobie popływać między bananowcami :P Żartuję. Jak kto się uprze może się położyć w wodzie po kolana, ale upaprze się w błocie jak hipopotam.
Pola te ciągną się połaciami, podobnymi do siebie jak dwie krople wody na całej długości Luxoru po zachodniej stronie. Także uprzedzam. Jak turysta wlezie coby pozwiedzać, to jakby w bór wszedł. Wszędzie to samo. Z jedną różnicą. Jak się zgubi to może se przynajmniej zjeść banana i zagryźć trzciną cukrową oraz popić wodnym błotkiem. W borze musiałby polować na żywność sam, albo trafić na jagódki z malinką. Lub też jak bohaterowie „Lekcji przetrwania” zwiewać przez niedźwiedziem. Tutaj można, a właściwie nie można przed krokodylem na przykład nie można tu.
Chociaż... uhm...
Z Nilu wychodzą potwory. Macie tutaj przykład. Jakem zobaczyła pierwszym razem, że mi się woda burzy w rzece, takem zostawiła na brzegu wszystko łącznie z Tomasem i spiergoliłam między te banany, bo myślałam, że to krokodyl. Zamiast krokodyla z wody wyszła na mnie krowa, więc jak pisałam, krokodyle upodobały sobie chyba bardziej południowe rewiry, gdzie już jakąś antylopę lub zebrę zamiast chudej baby z Polski mogą przekąsić. Widok krowy w łodzi, którą Radziel Rybak zawozi na małą wysepkę pełną trawy, aby się upasła jest nie do pobicia. Czasem krowa czeka grzecznie na łódkę a czasem sama wraca. Ta co na mnie wyszła, była samodzielna :P Szef łowił a ona poszła se sama na chatę spać.
A Chmar Osioł nie dość, że czeka aż Baba Szef skończy mu pakować transport, to jeszcze bez nerwów i statecznie ciągnie swoje zbiory, na których siedzi Baba Szef i czasem jego żona Mara Szefa oraz trójka dzieci a mi gały wychodzą z orbit jak to się wszystko mieści na metrze kwadratowym drewnianej platformy :)
cdn...