Translate

October 10, 2012

Zimno wurwa czyli opowieść o kożuchu. Tureckim

Pamiętam jedną historię, którą tu dzisiaj przytoczę.
Historie opatentowałam 26 lipca 2005 roku i jako, że mój blog LeiDemolki powoli przenosze na Ego oraz, że mi dzisiaj CHOLERNIE zimno, nadszedł czas o opowieśc o kożuchu.


Onegdaj właśnie Krzych zza ściany obchodził święto Krzycha zza ściany. Dzięki temu mogłam spotkać się wesoło i radośnie a z resztą a rodziny, która po kilku butelkach wina poczęła wyciągać z gardeł opowieści o czasach zamierzchłych. Po pierwsze dowiedziałam się, że Bardzo-porządny-wujek również dawał w szyję księzycówką i dostępną w czasach PRL-u produkcją polskiej myśli twórczej z czerwoną nalepką. Co w przypadku wujka dziwne, jest to osobnik niezwykle i sugestywnie stroniący od mocniejszych uciech kulinarnych. Za to chodzi do kościoła. W wolnym czasie uprawia sztukę, jak i reszta familii wujka. Artystyczna dusza. Bez szczegółów, bo to persona raczej popularna i znana w kręgach muzycznych. uhm…

Ten to właśnie wujek w czasach, kiedy jego słabe aktualnie włosy nie były jeszcze takie słabe a i nie sterczały pojedynczo w kosmos, nosił fryzure podobną do mojej fryzury kiedy byłam pacholęciem, czyli na grzybka. Czoło dopiero zaczęło mu wędrować w stronę pleców, ale boki falowały jak trza. Ten to wujek uwiódłwszy moją osobistą ciotkę, nie zaprzestał dążeń do perfekcyjnego wyglądu i wspólnie z resztą społeczeństwa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej niecnie próbował nosić zamiast kapoty z GieeSu kapotę turecką.

Wujek nabył więc niecnie kożuch afrykańskiego ludu z północy kontynentu znad Moarza Śródziemnego co zamiast turbanów produkował wtedy głównie swetry w pepitkę i haftowane odzienia oraz dżynsy w marmurek. Nie przypominam sobie wujka w sweter w pepitke ani noszącego marmurkowe wycieruchy, ale kożuch drodzy Państwo, jak przyzna każdy obywatel urodzony między 1950 a 1975 to było coś.

Kożuchami handel kwitł w bramach i w hotelach. Turki i Turkowie różnego koloru przewozili te kożuchy na własnych plecach pocąc się w słońcu Alanyi, Ankary i Istambułu. Potem te kożuchy szły po 10.000 pod Smykiem warszawskiem albo na Rózyckim. Kożuchy charakteryzowały się kolorem jasnym albo ciemnym, haftem na stronie zamszowej nitkami: rózową, czerwoną, żółtą i zieloną oraz kudłatym okładem kaptura i mankietów. Były pożądane i deficytowe. Szczególnie wtedy kiedy trzeba było je dać po roku do prania, bo żonie w pralce Frani nijak nie udałoby się usunąć plamy po żywności lub błotku ulic.

W ten to właśnie sposób wujek lansował się po ulicach stolicy.

Pewnego dnia zawitał do kolegi i spożyli. Spożyli zdrowo, w towarzystwie, ale wujek jako przykładny mąż i ojciec musiał wrócić do bloku na czas. Pożegnawszy się z kolegą, nałożył w przedpokoju kożuch i poszedł.

Sunął równo i męsko po ulicy Filtrowej, kiedy to z dwóch stron nadeszło dwóch ponurych panów. Ponurzy panowie obaczywszy wujka co z rozwianymi klapami kożucha i rozwianymi włosami na grzybka toczył się w zaspach, rzucili się na wujka i kazali okazać dowód. Wujek gibiąc się w swoim kożuchu, szarmancko sięgnął do kieszeni i wyciągnął dowód. Ponury pan obejrzał sobie z zainteresowaniem dokumenta i w ten własnie sposób wujek został oskarżony o napad na pralnię chemiczną, z której pół godziny wczesniej ktoś zapieprzył dwadzieścia męskich kożuchów produkcji tureckiej.

Ech przypadku nieszczęsny! Zła chwilo! Losie okrutny!

Wujek wychodząc nie sprawdził koloru nitki i wyszedł w kożuchu kolegi, z dowodem kolegi z bloku kolegi.

Nie wiem, bo to chyba trzeba opisac w teczce wujka, że ponurzy panowie zamiast zgarnąć go na dołek, lub na Kolską, wysłuchali opowieści wujka o niebyciu złodziejem z pralni i niebyciu złodziejemz Filtrowej i poszli z nim miłościwie na tą prywatkę na Filtrowej… Tam wujek zmienił kożuch na kożuch. Dowodu nie musiał zmieniać, bo wszyscy nosili dowody w kieszeni kożucha.

W sumie szkoda.

Chciałabym mieć krewnego-muzyka-kompozytora co napadł na pralnię. Opisaliby go w Trybunie Ludu a na imieninach Krzycha moglibyśmy sobie o tym poczytać. Chociaż… tak też jest całkiem nieźle o ile ktoś zrozumi o co mi chodzi. A jak nie zrozumi to niech poczyta coś głębszego. Na przykład „Na żywo”



Z wyrazami
Redakcja co kożucha nie miała bo jej nie kupili, bo ich było nie stać. Ale se narysuje